Służba domostw – klucz do zdrowego kościoła

Autor: Jonathan Lindvall
Temat: Spotkania Kościoła

Służba domostw – klucz do zdrowego kościoła

Współczesna kultura nieustannie ocenia wartość niemal wszystkiego z indywidualistycznej perspektywy. Nasz tożsamość jest w nas samych, poprzez nasze osobiste osiągnięcia, osobistą pozycję, osobiste posiadłości itd. Coraz trudniej odnosić się nam do idei, że jesteśmy częścią czegoś więcej niż my sami.

Jednak Biblia nakreśla zupełnie inny paradygmat: ludzie mają znajdować swoją tożsamość tym, że są częścią jakiejś większej całości czy to rodowodu, rodziny, czy, co najważniejsze, ciała Chrystusa, lecz wielu zmaga się ze zdobyciem takiej postawy. Na przykład, większość mieszkańców Zachodu posiada nic więcej poza teoretycznym zrozumieniem twierdzenia Jezusa (Mat 19:6; Mk 10:8), że mąż i żona “nie są już więcej dwoje lecz jedno” czy Pawłowego wniosku (Rzym 12:5), że “my wszyscy jesteśmy jednym ciałem w Chrystusie, a z osobna jesteśmy członkami jedni drugich”.

Zawsze pojmowałem te prawdy po akademicku, lecz nie byłem w stanie zrozumieć doświadczalnie, bardziej niż w elementarnym wymiarze fizycznej intymności jak to jest, że ja i moja żona jesteśmy jedno. Podobnie, większość moich doświadczeń kościelnych odzwierciedlało przypuszczenie, że kościół jest aglomeracją indywidualności wykonujących tę samą funkcję.

W miarę jak Pan prowadzi wielu do dostrzeżenia nowotestamentowego, apostolskiego wzoru gromadzenia się w prywatnych domach, przypuszczam, że podobnie jak ja, większość przyniesie ze sobą bagaż doświadczeń i niezrozumienia z przeszłości. Widoczne jest jednak to, że Pan przywraca zrozumienie i przeżywanie zbiorowości ciała Chrystusa w wielu dzisiejszych kościołach domowych. Przeprowadza nas ponad zwykłymi teologicznymi cechami ku prawdzie jedności, do rzeczywistości doświadczanej jedności i przyłączenia do czegoś, co jest większe niż poszczególne części.

Jednym ze sposobów wprowadzania tego, jest odnowienie fundamentów rodzinnej jedności i tożsamości. Myślę, że jedną z przyczyn ruchu homeschooling (kształcenia dzieci w domach – przyp.tłum.) (wyraźne działanie Boga, które, jak sądzę, jest jednym z całego systemu skoordynowanych działań ku wspólnemu celowi) jest przygotowanie domostwo do funkcjonowania przy współpracy z kościołem. Historycznie patrząc, w miarę jak indywidualizm stopniowo kształtował w zachodnim społeczeństwie koncentracje na sobie, kościół coraz bardziej tracił świadomość: “Duchowej mocy służby domostw” (Tytuł przekazanego ustnie przesłania, z którego ten rozdział wyrasta).

Gdy Bóg dawał kościołowi w XIX w wizje misji zagranicznych, pewne zdradzieckie nasiono zaczęło kiełkować i kwitnąć. Misjonarskie rodziny martwiły się o edukację swoich dzieci. Gdy instytucjonalne wykształcenie stało się ?? assumed?? normą, wywołało to konflikt dostrzeżony przez wielu misjonarzy i wiele organizacji misyjnych. Stopniowo, zaczęła się kształtować edukacyjna infrastruktura szkół z internatami, które wydawały się zaspokajać tą widoczną potrzebę. Do wieku dwudziestego było już typowym zjawiskiem, że rodziny misjonarskie były rozdzielane – rodzice od dzieci, bardzo często już we wczesnym dzieciństwie i na bardzo długie okresu czasu. W miarę jak specjalne szkoły z internatami dla dzieci misjonarzy stawały się coraz bardziej popularne, pewien tragiczny fenomen był coraz powszechniej akceptowany. Dzieci misjonarzy były wychowywane właściwie jak sieroty przez wychowawców, którzy chcieli dla nich jak najlepiej, lecz u wielu ich synów i córek wywoływała gorycz ofiara jaką ponosili ich rodzice. Niestety, dziś jest wiele dzieci misjonarzy, którzy nie chcą mieć nic wspólnego z Panem i oskarżają kościół o oddzielenie ich od ich rodziców w czasie, gdy – zgodnie z Bożym planem – to one powinny być głównym polem służby swoich rodziców (choć nie jedynym).

Do dziś są takie misyjne agencje, które wymagają od kandydatów na misjonarzy, żeby powierzały swoje dzieci szkołom z internatami. Jest to uzasadnianie nie tylko tym, że jest to dla dobra dzieci, lecz w jawny sposób ma na celu uwolnienia poszczególnych rodziców do pełniejszego usługiwania na polach misyjnych. W ten sposób pary misyjne są postrzegane bardziej jako partnerzy w służbie, niż jako jednostka rodzinna. Agencja wysyłająca bardziej oczekuje korzyści z zatrudnienia dwojga indywidualnych misjonarzy, niż z zatrudnienia ich jako małżeńskiej pary będącej pojedynczą całością.

Sprowadziło to nie tylko niszczące skutki na dzieci, lecz również na całe pojęcie domostwa. W rzeczywistości, przyspieszyło to szerzenie się indywidualistycznego założenia, podkopując, co ironiczne, czasami bardziej biblijne kulturowe obyczaje rodzinne w tych grupach, które były ewangelizowane. Smutnym skutkiem tego jest to, że nowo zakładanym kościołom prezentuje się niezdrowy i nienaturalny model życia rodzinnego. Oni nigdy nie widzą przykładów pełnego i zdrowego domostwa w życiu tych, którzy ich kształtują. (Obawiam się, że w czasie mojej służby w Azji, często obserwowałem owoce ignorowania, usprawiedliwiania czy nawet wychwalania niewierności w życiu rodzinnym wśród współczesnych indyjskich czy chińskich kościołów.)

Niemniej ten smutny stan rzeczy nie jest wyłącznie własnością zagranicznych misji. W ciągu ostatnich kilku pokoleń, kościół na zachodzie coraz częściej widział chrześcijańskich pracowników tak bardzo skoncentrowanych na swojej służbie, że lekceważą swoje rodziny. O ile samo zjawisko nie jest niczym nowym, to stało się wszechobecne w instytucjonalnym chrześcijaństwie. Destrukcyjne konsekwencje tego obejmują słabą reputację dzieci kaznodziejów oraz podkopywanie wzoru pobożnego życia rodzinnego wśród Bożych ludzi.

Zanim pójdziemy dalej, chciałbym usprawiedliwić moje napomnienie potwierdzeniem, że również przeciwny błąd grozi pułapką. Dokładnie tak samo jak można uczynić przedmiotem bałwochwalstwa swoją własną służbę, tak można też zrobić ze swoją rodziną czy choćby ideą rodziny. Zawsze musimy kochać Samego Jezusa ponad wszystko inne czy to służbę dla Niego, czy rodzinę, którą nam powierzył. Jezus ostrzegał przed postawienie rodziny ponad Nim (Mt. 10:34-37; 12:47-50; 19:29; Mk 10:29-30; Łuk. 9:59-62; 14:20-26). Jednak te wersety są używane do usprawiedliwiania niebilijnego lekceważenia odpowiedzialności rodziny. Nie lekceważąc więc ostrzeżeń przed ustanowienie bałwochwalczego kultu rodziny, zastanówmy się nad tym, czy jakieś inne fragmenty Bożego Słowa mówią na temat priorytetu rodzinnej służby i sposoby w jaki wpływa to na inne usługiwanie.

Bóg kocha rodzinę

Bóg stworzył rodziny i wyraża Swoje emocje wobec nich. W niezwykle wyraźny sposób wyraża swoją pasję wobec rodziny w Księdze Malachiasza 2:16: “Ponieważ Pan Izraela mówi, że On nienawidzi rozwodu!” (według przekładu z j. angielskiego – przyp.tłum. – W polskich tłumaczeniach tylko Biblia Gdańska oddaje to podobnie: “Bo on ma w nienawiści opuszczenie żony, mówi Pan, Bóg Izraelski”). Wierzę, że Bóg kocha zasady działania rodziny. Wybrał relacje rodzinne jako dominującą metaforę dla nowotestamentowego chrześcijańskiego stosunku do Niego Samego i w stosunkach między chrześcijanami. Chrześcijanie stają się dziećmi Bożymi (Jn 1:12; Rzym. 8:16; 1 Jn 3:2) – częścią Jego domostwa (Ef. 2:19). Jednym z wielu celów przyjścia Jezusa było objawienie Boga jak Ojca (Łuk. 11:2; Jn 1:18, 16:25). Duch Święty przyszedł, aby objawić nam również Boga jako naszego Abba (Tatuś – intymne odnoszenie się do Ojca Rzym 8;15; Gal 4:6). Jednym z najczęściej używanych w Nowym Testamencie słów identyfikujących chrześcijan jest “brat” (Mt. 23:8; Dz. 6:3; 1 Ptr. 1:22; 1 Jn 3:14, 16). Jednym z najpiękniejszych obrazów przedstawiających relację między Chrystusem a Kościołem jest relacja Oblubieńca do oblubienicy (Mt 9:15; Jn 3:29; 3 Kor. 11:2, Obj. 19:7-9; 21:2; 22:17). O ile Stary Testament nie jest całkowicie pozbawiony tych metafor, to w Nowym Testamencie ich wykorzystanie zostało ogromnie rozszerzone. Zamiarem Pana jest, aby nasze zdrowe relacje rodzinne były fizycznym obrazem, który On może używać do wyjaśniania duchowej rzeczywistości. Jeśli zlekceważymy ten obraz, stracimy część tego, co Bóg chce nam w tym objawieniu objawić.

Paweł mówi, że każda rodzina ma być odzwierciedleniem patriarchatu Ojca Niebieskiego. W Liście do Efezjan 3:14-15 napisał: “Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem [gr. pater], od którego bierze nazwę wszelki ród [gr. pateria] na niebie i na ziemi,…”

Według Jego projektu, rodziny mają być prowadzone przez ojców i wyraźnie określone przez patriarchalną jurysdykcję ojca.

Nowy Testament jest daleki od zakazu czy choćby minimalizowania rodziny, a wręcz rozszerza i umacnia to, co zostało wprowadzone w Starym Testamencie. Jedno ze starotestamentowych przykazań jest najczęściej cytowanym fragmenem w Nowym, a jest to przykazanie “Czcij ojca i matkę” (Wyj. 20:12; Kapł.19:3, Powt. 5:16; Mat. 15:3-9; 19:16-19; Mk 9:6-13; 10:17-19; Łuk. 18:18; Ef.6:2). Apostołowie w swoich listach całkiem sporo miejsca poświęcili na nauczani na temat rodziny (1 Kor.7; Ef. 5:22 -6:4; Kol. 3:18-21; 1 Tym.3:4-5; 11-12; 5:4, 8-10, 14, 16; Tyt.1:6; 2:3-5; 1 Ptr.3:1-7; Hebr. 12:5-11).

RODZINNA GOŚCINNOŚĆ

Jedną z praktyk, do których zachęca Nowym Testament jest gościnność (Rzym. 12:13; 1Tym.3:2. Tyt. 1:8; 1 Ptr. 4:9). Powinno to wzbudzać podejrzenie, że jest to jeden z najbardziej lekceważonych mandatów współczesnego Kościoła. Gościnność może być praktykowana w rodzinnych okolicznościach, lecz jeśli nasze rodziny zostały zatomizowane na poszczególne indywidua, z których każde prowadzi swoje własne, niezależne życie, to pozostaje bardzo niewielki potencjał możliwości na udzielanie gościnności.

Pouczające jest to, że jedną z cech kwalifikacyjnych, którą da się zaobserwować, daną przez Boga do badania cech potencjalnych liderów w kościele jest to, aby byli gościnni (1 Tym 3:2; Tyt. 1:8). Gdy byłem młodym człowiekiem, usługiwałem jako młodzieżowy pastor i drugi pastor w dwóch różnych instytucjonalnych kościołach, w każdym przez pond rok, i w tym czasie ani razu nie wstąpiłem do domu uznanego starszego pastora, a w jednym przypadku, nawet nigdy nie dowiedziałem się, gdzie pastor mieszkał.

Nie obwiniam całkowicie tych szczerych mężów Bożych, którzy mieli być “przykładami dla trzody” (1 Ptr. 5:3) za to szokujące lekceważenie Pisma. Sam byłem niemal równie zły w tym. Wyobrażałem sobie, ze neutralny teren budynku kościelnego był najbardziej właściwym miejscem na społeczność z braćmi i, że gościnność, choć przyjemnie, nie była istotna. Tak byli tacy święci, którym usługiwałem, a którzy mogli z łatwością zarazić mnie tym samym myśleniem.

Rodzina starszego.

Wyraźnie minimalne wymagania dla przywództwa w ciele Chrystusa obejmują sprawy rodzinne. Starszy/biskup (w nowotestamentowym kościele jest to dokładnie to samo co pastor – można to wykazać; patrzpoimaino, presbuterso, i episkopos Dz. 2:17,28; Tyt. 1:5,7; 1Ptr. 5:1-2), miał być “mężem jednej żony” (1 Tym. 3:2; Tyt. 1:6). Są w stosunku do zastosowania tego pewne kontrowersje. Niektórzy przykładają to po prostu do poligamii, inni spodziewają się, że jest to uniemożliwienie rozwiedzionemu i żyjącemu w ponownym związku mężczyźnie bycie publicznym przykładem, a jeszcze inni biorą to jako znaczące, że starszy musi być mężczyzną, który ma tylko jedną kobietę w typie.

Podejrzewam, że wymaganie bycia “mężem jednej żony” nie tylko znaczy to, że mąż, która ma więcej niż jedną żonę jest dyskwalifikowany, lecz to, że mężczyzna, który ma mniej niż jedną żonę, również będzie zdyskwalifikowany jako wzór dla kościoła. O ile samotny mężczyzna ma znacznie mniej okazji do rozpraszania się i ma też mnie odpowiedzialności, a zatem więcej wolności, to właśnie ten brak odpowiedzialności jest również przeszkodą, gdy chodzi o przywództwo w Kościele. Bardziej wiarygodne jest traktowanie (czy co najmniej uważanie) samotnego mężczyzny jako nowicjusza, lecz Paweł polecił Tymoteuszowi (1Tym 3:6), aby wybierać na starszych tych, którzy nie są “nowicjuszami”. Dalej stawia sprawę wyraźnie mówiąc, że reputacja, jak też i rzeczywistość, dojrzałości tego męża jest bardzo ważna (1 Tym. 3:7 : “Powinien też mieć dobre świadectwo ze strony tych, którzy są z zewnątrz,…”).

W jakiś czas po zawarciu małżeństwa z Connie, zacząłem zdawać sobie sprawę z tego, jak nieprzygotowany byłem do małżeństwa. Po prostu, byłem niedojrzały do niego. Gdy rozważałem tą sprawę doszedłem do wniosku, że prawdopodobnie nigdy nie byłbym wystarczająco dojrzały do tego, gdybym pozostał samotny. Lecz wydaje mi się, że w ciągu kilku miesięcy po ślubie, zostałem w cudowny sposób zmuszony przez okoliczności do dojrzewania. Wątpię, czy kiedykolwiek wzrósłbym w tym dziedzinach będąc samotnym mężczyzną. Małżeństwo sprawiło, że stałem się kimś, kim nigdy nie byłbym w inny sposób. Naprawdę w wielu przypadkach, lecz tylko w nielicznych: “Nie jest dobrze człowiekowi, gdy jest sam” (Rdz. 2:18). Są prawdopodobnie jakieś wyjątki, lecz nieżonaty mężczyzna (lub ostatecznie taki, który nigdy nie było żonaty) nie jest tak wiarygodny w roli pełnego i zrównoważonego modelu dla ciała Chrystusa, jak ten, który pokazuje, że jest zdolny do “dobrego zarządzania własnym domem”.

Tak naprawdę, podejrzewam, że mężczyzna, który nie doświadczył ojcostwa, będzie podobny do podobny do upośledzonego. Paweł mówi Tytusowi (1:6), aby uznawał za starszych tych mężczyzn, którzy są “mąż jednej żony, mający dzieci wierzące“. Podobnie jak ja sam nigdy nie byłem gotowy do małżeństwa, zanim się nie ożeniłem, nie byłem również gotowy do ojcostwa, zanim nie zostałem po raz pierwszy ojcem. Bycie ojcem zmusiło mnie do wejścia na pewne drogi, na które prawdopodobnie nigdy nie wszedłbym nie mając dzieci. W miarę jak Bóg błogosławił nas większą ilością dzieci i w miarę jak każde z nich było wychowywane przez kolejne etapy dzieciństwa, ja stawałem się coraz bardziej dojrzały do bycia starszym.

Ja sam wraz z innymi uczącymi swoje dzieci w domu (homeschooling) ojcami z naszego zgromadzenia, uznaliśmy, że Bóg poprowadził nas do tego, aby wychowywać i uczyć nasze dzieci w domach, a nie posyłać ich do szkoły nie ma na cel wyłącznie (a może nawet przede wszystkim) ich dobra. Bóg powołał nas do tego, abyśmy przynajmniej częściowo uczyli nasze dzieci z powodu dojrzałości, którą daje nam to, jako ojcom. Każdy nauczyciel przyzna, że w procesie nauczania, uczy się tyle samo, lub nawet więcej, co uczniowie. Podejrzewam, że jednym z powodów tego, że Bóg wzbudził w tym pokoleniu ruch wychowywania dzieci w domach (homeschooling) jest taki, aby przygotować naprawdę wykwalifikowanych starszych, którzy nauczyli się dyscyplinować innych jako efekt tej pracy ze swoimi synami i córkami.

Niestety, jak już wcześniej wspomniałem, we współczesnym kościele dzieci tych, którzy są mu oddani na służbę często mają najgorszą reputację. Sam mam to błogosławieństwo, że jestem dzieckiem kaznodziei, lecz już jako dziecko dowiedziałem się, że akronim PK (Preacher’s Kid – dziecko kaznodziei) jest we współczesnym kościele poniżający terminem. Choć nie zawsze zasłużenie (wielu uwielbia wyszukiwać błędy liderów, aby usprawiedliwiać swoje własne), zbyt często jest to prawda, że dzieci ludzi będących w publicznej służbie nie są przykładami dla reszta ciała Chrystusa.

Myślę, że wszyscy widzieliśmy przykłady mężów mających prawdziwe powołanie Boże do służby publicznej, którzy tak bardzo skupili się na niej, że zlekceważyli własne rodziny. Paweł, w ramach kwalifikacji uzdalniających do bycie przywódcą w lokalnym kościele, zawarł warunek, że dzieci muszą być dobrze wychowane. Definiuje jako tego, który “dobrze własnym domem rządzi” jako “trzymającego dzieci w uległości, z całą godnością”(1 Tyt 3:4). Po czym wyciąga wniosek: “Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży?” (1 Tyt 3:5).

W poleceniach przekazanych Tytusowi (1:6) jeszcze bardziej szczegółowo wyjaśnia oczekiwania, jakie ma wobec owoców bycia starszym po ojcowsku. Tenże musi mieć: “mający dzieci wierzące, nie obwiniane o rozpustę lub niekarność”. Dzieci mają być nie tylko poddane, lecz ich wiara (w tłumaczeniu j.ang. jest: “wierność”) musi być tak oczywista, że nie mogą być one oskarżane o ekscesy czy nieposłuszeństwo.

Oczywiście dzieci starszych będą egoistyczne i zwrócone ku grzechowi, podobnie jak cała ludzkość. Jednak wyłącznie ci mężczyźni, którzy wykazali się swoją zdolnością do “ćwiczenia swoich dzieci, według drogi, którą mają iść” (Przyp. 22:6) może być publicznie uznany jako wzór dla kościoła kościoła. Nie jest naciąganiem twierdzenie, że tylko mąż, który wychował wierzące dzieci, może być uważany za starszego.

Niektórzy mogą wskazywać na przykłady Jezusa i Pawła, jako ludzi nie mających żon i dzieci. Takie wyjątki powinny nas motywować do tego, aby nie stosować biblijnych norm zbyt surowo. Jednak powinniśmy również unikać korzystania z wyjątków do unieważniania norm wyraźnie nauczanych przez Pismo. Pomimo tego, że są dobre powody do tego, aby uważać, że Paweł był samotny, niektórzy naukowcy wierzą, że miał żonę. Nawet jeśli był eunuchem, to jego własne natchnione przez Ducha listy w szczególności stwierdzają, że starsi lokalnego kościoła (niekoniecznie podróżujący apostołowie) muszą być “mężami jednej żony, mającymi dzieci wierzące”.

Mogą się niektórzy nadal upierać, mówiąc, że również inni apostołowie zostawili swoje rodziny, aby być z Jezusem, lecz wydaje mi się, że widzimy te wydarzenia przez zniekształcony, współczesny filtr, który nagina postrzeganie do naszego indywidualistycznego paradygmatu. Nawet pojedynczy wyjątek (Mk 1:20) pokazujący, że Jan i Jakub ” a oni zostawili ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi,…”, najprawdopodobniej nie wiązało się to z okazaniem brakiem szacunku dla ich ojca, w świetle napomnienia dorosłych faryzeuszy (Mk 7:1-13), mówiąc do nich: “znosicie słowo Boże przez waszą tradycję”, gdy usprawiedliwiali lekceważenie swoich rodziców. Pomimo, że argumenty oparte na milczeniu są przypuszczeniem, to wydaje się, że Jan i Jakub mieli błogosławieństwo Zebedeusza. Jest to szczególnie prawdopodobne wobec faktu, że wygląda na to, iż ich matka znajdowała się wśród kobiet, które podróżowały z Jezusem (Mt. 20:20; 27:56).

Lecz kim były te “kobiety, które szły za nim” (Mat. 27:55-57; Mk. 15:40-41; Łuk 8:1-3; 23:49; 55; 24:19)? Niektóre z nich są wymienione (Maria Magdalena, Maria matka Jakuba i Józefa, i matka synów Zebedeuszowych), lecz widoczne jest, że było wiele innych. Zaskakuje raczej fakt, że nie ma nawet cienia oskarżeń faryzeuszy wobec Jezusa i Jego apostołów o nieprzyzwoitość, biorąc pod uwagę to, że wiele kobiet im towarzyszyło. Jedno z możliwych wyjaśnień mówi, że wśród owych wielu niewiast były żony apostołów.

Oczywiście, niektórzy mogą zaprotestować twierdząc, że jest to argument na podstawie milczenia, niemniej wniosek, jakoby apostołowie pozostawili swoje żony i dzieci po to, aby chodzić wyłącznie z Jezusem, również oparty jest na wnioskowaniu. Niektórzy dowodzą, że gdy Jezus nakazał tym, którzy “opuścili domy, braci, siostry, albo matkę, albo ojca, albo dzieci, albo pola dla mnie” dla Niego i Ewangelii (Mk. 10:29) ustanowił to jako obowiązkowe postępowanie. Gdyby jednak tak było, byłoby to z sprzeczne z głównym nurtem nauczania samego Jezusa i Jego uczniów. Wyraźnie widać, że żony i dzieci były obecne wśród tych, których mamy nienawidzić (Łuk 14:26) w porównaniu do naszego oddania Jezusowi. Niemniej w innych miejscach, mężowie mają nakaz, aby swoje żony kochać (Ef 5:2; Kol 3:19).

Czy apostołowie byli żonaci?

Wiemy, że Piotr miał żonę, ponieważ każda z synoptycznych ewangelii mówi o tym, że Jezus uzdrowił “teściową Piotra” (Mt. 8:14; Mk 1:30; Łuk 4:38). Czy nie jest zdumiewające, że poza tym jednym przypadkiem, żona Piotra, w ogóle nie jest wymieniona? Lecz milczenie Słowa na jej temat nie może być traktowane jako przyczyna do wyciągania wniosku, na temat braku aktywności czy oddania z jej strony. Wiemy o tym, że w późniejszym czasie razem Piotrem brała udział w służbie (1 Kor. 9:15).

W rzeczywistości wiemy, że inni apostołowie i bracia Pańscy, również podróżowali ze swymi żonami. Jak wielu apostołów miało żony? Być może, że Paweł przesadził w tym miejscu, lecz brzmi to tak, jak gdyby sugerował, że tylko on i Barnaba (1 Kor 9:16) byli apostołami, którzy nie postępują zgodnie z tą praktyką.

Nie wiemy, kiedy ci pozostali apostołowie ożenili się, jest możliwe, że stało się to po ich trzy i pół rocznej służbie z Jezusem, lecz niekoniecznie tak musiało być. Możemy dojść do takich wniosków tylko wtedy, gdy przefiltrujemy te wydarzenia przez współczesne wzorce. Dziś, byłoby uważane za bardzo lekceważące nie wspomnienie o żonach apostołów, lecz gdyby nie pojedynczy, marginalny komentarz Pawła, to nie mielibyśmy w ogóle żadnej bezpośredniej uwagi na ten temat. Gdyby nie to stwierdzenie, to wielu, na podstawie milczenia Pisma, uważałoby, że nie byli żonaci. Niemniej, wydaje się, że jest to całkowicie współczesny paradygmat (wzorzec??).

Co zatem z dziećmi? Jest prawdopodobne, że małżeństwa apostołów były błogosławione obfitością łona. Pomimo, że ich dzieci nie są wymieniane, ani trochę więcej niż żony, wyłącznie dzięki współczesnym sposobom odnoszenia się do siebie, wyciągamy wnioski, że skoro nie ma o nich mowy, to znaczy, że one nie istniały, lub nie podróżowały z apostołami. W kulturze hebrajskiej przyjmowano z nielicznymi wyjątkami, że mężczyzna ma żonę i dzieci.

Dowody na to, że inni apostołowie mieli żony i dzieci pochodzą z zaskakującego źródła. Przed odrzuceniem Judasza, był on “zaliczany do dwunastu” apostołów (Łuk6:13-16; 22:3), a on miał żonę i dzieci. Po jego śmierci, Piotr powiedział pozostałym uczniom (Dz. 1:16), że istniały “… Pisma, … o Judaszu” i przechodzi dalej cytując Psalm 109:8, który mówi: “Niech dni jego będą nieliczne, a urząd jego niech przejmie kto inny!”. Zwróćmy jednak uwagę na to, że Pismo dalej mówi o tej osobie (w. 9-10): “Niechaj jego synowie będą sierotami, a jego żona niech zostanie wdową! Niech jego dzieci wciąż się tułają i żebrzą, i niech zostaną wygnane z rumowisk!” Pismo mówi więc o sieroctwie i powodzeniu jego dzieci, a Piotr ogłosił, że jest to fragment biblijnego proroctwa dotyczącego Judasza. Dowiedziono zatem, że Judasz miał żonę i dzieci.

Pomimo, że takie wskazówki nie dotyczą tematu głównego, chciałem zwrócić uwagę czytelnika na to, że my ludzie współcześni jesteśmy gotowi uważać, na podstawie milczenia pisma dotyczącego rodzin apostołów, którzy chodzili z Jezusem, chodzili za nim sami. Biorąc pod uwagę kulturowy kontekst, byłoby bardziej wartościowe pod względem historycznym założyć, że ci mężczyźni byli żonaci i mieli dzieci. Jestem więc przekonany o tym, że powinniśmy wykorzystać względne milczenie Pisma, jako dowodu za tym, że całe ich domostwa szły za Jezusem.

Nowotestamentowe służba gospodarstw domowych

To, że większość apostołów miała żony i dzieci to jedna sprawa, a drugą jest to, że Nowy Testament napomina w szczegółowy sposób o kilku rodzajach służb domowych. Akwilla i Pryscyla byli małżeństwem oddanym pracy Pańskiej. Milczenie Pisma na temat tego czy mieli dzieci, czy nie jako część swego gospodarstwa domowego (domostwa) nie powinna być traktowana jako dowód przeciwko temu, że mieli. Historycznie patrząc, było czymś niezwykłym, aby małżeństwo nie miało dzieci, a nie było niczym niezwykłym, że się ich nie wymieniało i o nich nie wspominało.

Wspomnienie o tym, że Paweł spotkał Akwilę w Koryncie (Dz. 18:2) może sugerować, że już był zaznajomiony z jego rodziną i szukał go. W każdym razie, został zaproszony do ich domostwa, a nawet mógł stać się jego częścią (Dz. 18:3). Paweł zatrzymał się w Koryncie na dwa i pół roku. Gdy opuszczał Efez Pryscyla i Akwila towarzyszyli mu. Gdyby mieli dzieci to, spodziewałbym się tego, niewątpliwie były one częścią tego domostwa, które się przeprowadziło. Paweł był w Efezie krótko, zamierzając wrócić tam później, lecz domostwo (rodzina) Akwilii pozostała w Efezie (Dz. 18:18-19), prawdopodobnie po to, aby przygotować spodziewany powrót Pawła do miasta (wers 21).

Pod nieobecność Paweł, człowiek o imieniu Apollos zaczął głosić ewangelię w Efezie w synagodze, lecz brakowało mu pewnego zrozumienia. Akwial i Pryscylla “zajęli się nim” (Dz. 18:26, prawdopodobnie wzięli go do siebie) i “wyłożyli mu dokładniej drogę Bożą”. Później, Paweł napisał do Tymoteusza (1 Tym 2:12), że “nie pozwala kobiecie nauczać, ani wynosić się nad męża, lecz milczeć”. Jak można to pogodzić z faktem, że oboje “wyłożyli mu (Apollosowi) dokładniej drogę Pańska”?

Jednym z rozwiązań tej pozornej sprzeczności może być rozróżnienie między “nauczaniem”, a “wyjaśnianiem”. Inny sposób to fakt, że napomnienie Pawła dotyczy milczenia kobiet w czasie zgromadzeń kościoła (1 Kor. 14:34-35) wydaje się być ograniczone do czasu, gdy “schodzi się cały kościół w jednym miejscu” (14:23). Jest całkowicie prawdopodobne (a co najmniej możliwe), że to upomnienie Pawła zwrócone przeciwko nauczaniu przez kobiety mężczyzn, znajduje się w pewnym kontekście, byłoby więc całkowicie do przyjęcia, aby kobieta korzystała ze swoich duchowych darów w bardziej prywatnych okolicznościach, czy też każdych innych poza zgromadzeniem całego kościoła. Tak więc, biorąc udział ważnej służbie domostwa Akwilii (wydatnie wspomnianej), Pryscylla znalazła sposób na wyrażenie swego daru nauczania w osobistych rozmowach, a nawet delikatnie poprawiać niedostateczne zrozumienie ewangelii Apollosa.

Później dowiadujemy się, że gdy Apollos wyjechał do Koryntu, to w Efezie było ciało braci (Dz. 18:27), które wspólnie napisało “list zachęcający, aby go (Koryntianie) przyjęli”. Wyglądałoby na to, że domowa służba Apollosa przynosiła owoce. Wiemy o tym z pewnością, że w czasie pisania przez Pawła Pierwszego Listu do Koryntian (prawdopodobnie z Efezu) przekazał pozdrowienia Akwilii i Pryscylli (1 kor. 16:19) “i kościołowi, który jest w ich domu”. Ich domowa służba (służba domostwa???) przynosiła wzrastające owoce.

Możemy tylko domyślać się w jaki sposób rozwijała się domowa służba Akwilii i Pryscylli przez lata, lecz w jakiś czas później, gdy Paweł pisał swój list do świętych w Rzymie, w szczególny sposób prosił: “Pozdrówcie Pryskę i Akwilę, współpracowników moich w Chrystusie Jezusie” (16:3). Najwidoczniej ich domostwo znajdowało się teraz w Rzymie i wydaje się, że Pan używał go również tam. Dalej Paweł poleca, aby pozdrowiono “kościół, który jest w ich domu” (16:5). Podobnie jak w Koryncie i Efezie Akwila i Prsycylla i ich domostwo najwyraźniej skutecznie wspólnie usługiwali w Rzymie, dla królestwa Bożego.

Innym interesującym przykładem służby domostwa jaki znajdujemy w Piśmie jest dom Filipa ewangelisty. Był jednym z “siedmiu mężów cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości” (Dz. 6:3), których apostołowie wybrali, aby zapewnić dystrybucję żywności wśród wdów w Jerozolimie. Później był używany w potężny sposób zanosząc ewangelię do Samarii, jak też aby przyprowadzić egipskiego eunucha do Pana. Milczenie pisma dotyczące małżeństwa Filipa nie może być traktowane jako potwierdzenie, że był samotny. Nie było niczym niezwykłym dla żony, aby pozostawać w tle. W tym przypadku, wnioskujemy, że miał żonę, ponieważ znajdujemy wzmiankę o jego “czterech córkach, które były dziewicami i prorokowały” (Dz. 21:9).

Takie służby domostw udzielały gościny Pawłowi i jego towarzyszom (w tym i Łukaszowi). Niektórzy przypuszczają, że skoro córki Filipa prorokowały to ich korzystanie z tego daru zaprzeczają powtarzanemu przez Pawła poleceniu, aby “niewiasty milczały w zgromadzeniu (1 kor. 14:34-35; w szczególności wymienia to jako przykazanie Pańskie). Niemniej, nie ma tekście niczego takiego, co sugerowało by, że te młode damy prorokowały w kościele. Podobnie, jak w przypadku proroka Agabusa, który prorokował Pawłowi, że zostanie związany w Jerozolimie (Dz. 21:11), nie ma żadnego powodu, aby sądzić, że miało to miejsce w czasie zgromadzenia kościoła, lecz raczej w gościnnych progach Filipa, który przyjmował gości. Filip prowadził gościnny dom, gdzie modlitwa, budowanie a nawet proroctwo było prawdopodobnie powszechnie praktykowane zarówno przez mężczyzn jak i kobiety.

Następne gościnne domostwo wymienione w Nowym Testamencie należy do Onezyfora. Paweł napisał (2 Tym 1:16-17): “Nie Pan okaże miłosierdzie domowi Onezyfora bo mnie często pokrzepiał, a więzów moich się nie wstydził, ale będąc w Rzymie, usilnie mnie szukał i znalazł”. Ten brat, a być może jego domostwo, wybrał się do Rzymu przynajmniej częściowo po to, aby znaleźć Pawła i usługiwać mu. Czy cały dom Onezyfora był z nim, czy nie, Paweł błogosławił całej rodzinie. Dlaczego?

Dalej pisze tak (1 Tym 1:18): “Jak wiele usług oddał mi w Efezie, ty wiesz najlepiej”. Oto brat, który, czy to podróżując, czy pozostając w domu, miał reputację człowieka posługującego świętym w potrzebach. Z takiego odnoszenia się do jego domostwa, nietrudno sobie wyobrazić, że ich wspólne z głową domu usługiwanie było bardzo praktyczne. Było to następne gościnne domostwo, którego Bóg używał zbiorowo. Pod koniec tego listu do Tymoteusza, Paweł wspomina ponownie, pisząc (1 Tym. 4:19): “Pozdrów Pryskę i Akwilę oraz dom Onezyfora”. Widać wyraźnie, że cały ten dom zajmował szczególne miejsce w jego sercu.

Ostatnim gościnnym domostwem, o którym chciałbym tutaj wspomnieć, jest dom Stefana. Paweł ochrzcił całe jego domostwo w Koryncie (1 Kor. 1:16). Byli oni pierwszymi nawróconym przez Pawła ludźmi (pierwocinami) w rzymskiej prowincji Achaja. Polecił ich jako całe domostwo, ponieważ (1 Kor. 16:15) “poświęcili się służbie dla świętych”. Dalej posunął się do przykazania czego, czego nie znalazłem w całym Nowym Testamencie. Nakzała (1 Kor. 16:16) świętym korynckim, aby “poddali się takim ludziom”. Mówi tutaj kościołowi, aby poddali się całemu domostwu Stefana. W przeciwieństwie do wielu innych miejsce, gdzie tłumacze używają słowa “poddawać” w kontekście relacji w kościele, w tym przypadku użyte jest greckie słowo hupotasso, wojskowy termin odnoszący si do subordynacji i posłuszeństwa.

Zastosowanie

Oczywiście jest o wiele skuteczniej pokazać coś komuś, jak tylko mówić o tym. Biblijnym modelem dla przywódców w ciele Chrystusa jest bycie przykładem dla trzody, a nie panami nad nimi (1 Ptr. 5:3). Jednym z najważniejszych obszarów, w których liderzy mają być przykładami jest sposób ich zarządzania rodzinami. Aby być tego przykładem, ci którzy mają pod taką usługę się poddać, muszą widzieć jak działa dom ich przywódcy.

Wzywam Ciało Chrystusa do tego, aby wołali do Pana, aby dał mi objawienie dotyczące Bożego serca wobec rodzin, oraz zidentyfikowania kulturowych więzów indywidualizmu, jakie zostały nam narzucone. Nalegam na to, aby chrześcijańscy pracownicy pierwszym celem swej służby uczynili rodziny – ich dzieci, pierwszymi uczniami. Wtedy gdy będziemy usługiwać innym, dobrze robimy jeśli czynimy to wobec naszych rodzin, na tyle, na ile jest to możliwe.

Przez wiele lat Pan powstrzymywał mnie przed podróżowaniem samotnie, czasami jakiś inny brat jeździł ze mną, lecz zazwyczaj zbierałem żonę lub któreś z dzieci. Jeśli posługa ma mieć miejsce dostatecznie blisko, zabieram ze sobą całą rodzinę. (Tak, jak to napisałem – żona i sześcioro dzieci – są ze mną w czasie trzymiesięcznej wyprawy do Indii.) Obserwuję delikatny, lecz zdecydowany wpływ jaki ma zabranie ze sobą choćby części rodziny na różne sytuacje pojawiające się w czasie służby. Gdy ludzie sami widza ukształtowane owoce mojego życia, nadaje to moim słowom znacznie więcej wiarygodności.

Tęsknię za tym, aby moja rodzina, podobnie jak Stefana, sprawiała Panu przyjemność jako wzorcowa, pełna mocy służba gościnnego gospodarstwa domowego.