Bóle wzrastania – jest nas zbyt wielu. Część 1
Autor: Jonathan Lindvall
Temat: Spotkania Kościoła
Najbardziej zdroworozsądkowym, biblijnym sensie tego słowa, kościół nigdy nie może stać się zbyt duży. Odkąd Pan stawia na tej ziemi Swoich ludzi, zawsze Jego zamiarem jest, aby kościół wzrastał. Nawet patrząc na prawdziwy lokalny kościół (wszystkich prawdziwie zbawionych w danym rejonie) zawsze jest Bożym wolą, abyśmy przyjmowali wzrost jako błogosławieństwo (spróbuj poszukać w Biblii słowa “pomnażać”, aby poczuć Boże serce wobec liczbowego wzrastania).
Lecz co to ma do rzeczy z lokalną społecznością świętych, którzy spotykają się ze sobą regularnie. Czy jest możliwe dla takiego zgromadzenia, aby było zbyt duże? Patrząc na współczesne paradygmaty kościoła, wydaje się, że jest to trudno osiągalne. Przede wszystkim, chodzi przecież o wzrost liczbowy, czyż nie? Czyż wzrost nie jest dowodem na dobry duchowy stan, na wypełnianie Wielkiego Nakazu? Im większy kościół tym bardziej musi być skuteczny, prawda? Im więcej ludzi jest w jednym kościele, tym bardziej różnorodne i wyspecjalizowane może wprowadzać programy, wychodzić naprzeciw bardziej szczegółowych potrzeb. Takie symptomy są wspólne, lecz rzeczywiści odzwierciedlają one pragnienia Boże wobec Jego domu?
Wzrastająca ilość chrześcijan zaangażowanych w domowe kościoły odczuwa tęsknotę do intymności w relacjach z innymi wierzącymi wokół Pana. Wielu doświadczyło wzrastającego bezosobowego charakteru programów skupionych na kościele, szczególnie wtedy, gdy staje się on większy (bądź usiłuje wyglądać na większy niż jest). Wielu odczuwało odcięcie od prawa do zabierania głosu z powodu wzrastającej profesjonalnej produkcji podawanej na nabożeństwach, do której wiele kościołów aspiruje.
Jeśli chodzi o mnie i mój dom, nie do odparcia odebrałem biblijna argumentację faworyzującą kościół spotykający się wyłącznie w prywatnych domach. Upór ap. Pawła (w 1 Kor. 4:16-17; 11:1-2, 16; 14:33; Ef. 2:20: Flp. 3:17; 4:9; 2 Tes.2:15; 3:6-9; 1 Tm. 1:16; 3:14-15; 2 Tm 1:13), aby kościoły postępowały zgodnie z apostolskimi wzorcami (i jego własnym przykładem) to bardzo przekonujące argumenty sprzeciwiające się poglądowi, jakoby to, gdzie kościoły się spotykają nie było sprawą biblijnego zadania.
Gromadzenie się wokół Pana w autentyczny sposób jest tak ekscytujące, interesujące i radosne, że wzrost liczbowy jest najbardziej prawdopodobnym wynikiem, gdy z biegiem czasu święci dochodzą jako zbiorowość do swobody w udzielaniu Duchowi Świętemu prowadzenia na ich ucztach/zgromadzeniach. Co zatem powinien robić kościół, gdy osiągnie takie rozmiary, że nie jest w stanie już dłużej zmieścić się w przeciętnych domowych warunkach? Jak wiele, to zbyt dużo?
Jezus przy pomocy analogii (przypowieści – Mt. 9:17; Mk 2:22; Łuk 5:37-39) zestawił ze sobą stare i nowe wino oraz bukłaki broniąc się przed zarzutem braku postu u swoich uczniów. Oczywiście, wino jest ważniejsze od bukłaków, lecz złe bukłaki mogą być szkodliwe dla korzyści płynących z wina. Funkcja jest ważniejsza od formy, lecz zła forma, może zahamować zamierzone funkcjonowanie.
Zawsze jest ryzykowne (a czasami nawet wątpliwe) spekulowanie nad Bożymi celami Jego dzieł. Tak, Pan wzywa nas do tego, abyśmy uczyli się Jego dróg (Ps. 25:4; 51:13; 95:10). Pozwólcie, że ostrożnie zaproponuję odpowiedź na pytanie, dlaczego nowotestamentowy kościół jest tak konsekwentnie pokazywany w postaci zgromadzeń domowych. Podejrzewam, że klucz można odnaleźć w Pawła szczegółowym opisie zgromadzenia kościoła, w czasie którego wszystko ma być wykonane “godnie i w porządku” (1 Kor. 14:40)
Przez cały czternasty rozdział Pierwszego Listu do Koryntian Paweł zestawia ze sobą praktyki, które wywołują zamieszanie i nieporządek z tymi budującymi i uporządkowanymi. Interesujące jest to, że definicja porządku Pawła dość znacząco różni się od tego, co dla wielu z nas byłoby wygodnym, a co najmniej formalnym spotkaniem (co może być kluczowe dla zrozumienia problemu). Pawła ostrzeżenia zwracają się przeciwko takim błędnym praktykom, jak mówienie językami, gdy inni ludzie nie rozumieją; zamieszaniu jakie niesie ze sobą, gdy kilka osób naraz mówi językami, gry prowadza kobiety, oraz inne takie rzeczy, które bardziej skupiają się na osobistej przyjemności pojedynczej osoby, zamiast na korzyści płynących z budowania całego zgromadzenia. Zaraz przeciwstawia to z tym, co opisuje jako porządek i doświadczenie, które buduje wszystkich.
Na przykład, po przedstawieniu nieprawidłowej sytuacji, gdy “zwykli wierni czy niewierzący” (przypuszczalnie niedoinformowany wierzący) przychodzi tam, gdzie “cały zbór się zgromadza na jednym miejscu i wszyscy językami niezrozumiałymi mówić będą” dochodzą do wniosku, “że szalejecie” (1 Kor. 14:23), Paweł przechodzi do opisu prawidłowej alternatywy. Zastanawiające jest to, że lepsze nie jest siedzenie cicho i słuchanie jak ekspert wyjaśnia Pismo, lecz zamiast tego, Apostoł mówi (14;24-25), że “jeśli wszyscy prorokują” to ten “zwykły wierny czy niewierzący” zostanie “przekonany (osądzony) przez wszystkich”. Ostatecznym wynikiem tego jest to, że “pada na twarz (to jest porządek??) odda pokłon Bogu i wyzna: Prawdziwie Bóg jest pośród was”.
Niewiarygodne jest to, że to prorocze uczestnictwo wszystkich jest tym, co Paweł ma na myśli mówiąc “godnie i w porządku”. Dalej przechodzi do argumentacji (w. 26), że gdy bracie schodzą się razem, każdy przynosi coś ku zbudowaniu. Może się w tym zawierać psalm, nauczanie, jeżyki, objawienie czy interpretacja. Zwróćmy uwagę na to, że są to te rzeczy, które można zaplanować wcześniej, lecz również i takie, których prawdopodobnie nie da się wcześniej przewidzieć.
Nieco dalej mówi (w. 30), że jeśli ktoś mówi a “ktoś inny ma objawienie” to mile widziane jest ustąpienie przez pierwszego miejsca temu drugiemu, aby mógł mówić. Dalej kontynuuje fenomenalnym twierdzeniem (w. 31), że “wy wszyscy możecie kolejno (jeden po drugim) prorokować”. Jeśli tylko dwóch lub trzech prorokuje, a jednak nadal mówi on, że wszyscy mogą, to jedną z możliwych interpretacji jest to, że może być tylko dwóch lub trzech braci obecnych. O ile sam wątpię w to, czy jest to poprawna interpretacja owego fragmentu to wskazuje ona na względnie małe zgromadzenia.
Faktycznie, spodziewałabym się poprawnej interpretacji jako takiej, że proroctwa powinny być wygłaszane w postaci konwersacyjnej, wśród dwóch, trzech barci, przy czym słuchający rozeznają to, czy rzeczywiście słuchają głosu Pasterza, czy też nie (Jn. 10:3-5, 16, 27). Nadal brzmi to jak całkiem intymna rozmowa, w której część bierze udział, a część skłania się ku temu słuchając serce i duchem swoim.
Jeszcze następna część, w której Paweł zwraca się do “dynamicznego milczenia kobiet” (wyrażających niewypowiedzianą presję na mężczyznach, aby prowadzili), jest tutaj poczucie interaktywnego kontekstu zgromadzenia, gdy mówi (w. 35) “jeśli chcą się czegoś nauczyć, niech pytają mężów w domu”. Najwidoczniej mężczyźni mieli swobodę oddziaływania na siebie wzajemnie i zadawania pytań. Jest jasne, że zgromadzenia kościoła w takiej postaci, jak przewidywali apostołowie, zawierały aktywne współuczestnictwo, osobistą intymność spontaniczność prowadzone przez Ducha Świętego, a jednak równocześnie uporządkowane, skoro każdy miał mieć na względzie dobro całej grupy niż zwykłe budowanie samego siebie (miał liczyć się z innymi). Zgromadzenie jest zbyt duże, jeśli wszyscy nie mogą brać udziału z bliska.
Interesujące jest to, że prywatne domy rzadko kiedy są wystarczająco duże, aby pomieścić więcej niż kilka rodzin. Wydaje mi się, że wykazujemy mądrość i współpracujemy z Panem, gdy decydujemy się na to, aby przeznaczyć nasze domu na miejsce spotkania grup świętych. Czy jednak możliwe jest, że Pan przeznaczył właśnie domy na spotkania po to, aby utrzymać te grupy względnie małe? Jeśli tak, to szukając większych miejsce, mogłoby się okazać, że podkopujemy Jego zamiar.
Gdybym mógł zbudować dom, w którym w pokoju gościnnym mogłoby się zmieścić 200 osób, czy byłoby to pomocą dla kościoła? Czy też mogłoby to być prawdopodobnie kompromisem wobec planu Pana, aby grupy pozostawały nieco mniejsze? Wątpię w to, aby Panu podobało się, gdy ustalamy liczbowe granice, a jednak wydaje mi się, że jest taka generalna zasada, której powinniśmy przestrzegać, jeśli chodzi o rozmiar zboru zbierającego się razem w warunkach intymności.
W 1993 roku po raz czwarty nasza rodzina zaczęła się spotykać z dwiema innymi rodzinami i w ciągu pewnego czasu grupa czasami rosła, a czasami malała. W pewnym momencie niektórzy z nas odczuli, że osiągnęliśmy już rozmiary za duże na dom. Zasugerowałem, abyśmy zastanowili się nad poszukaniem czegoś większego, gdzie moglibyśmy się spotykać, lecz Pan użył kilku innych barci spośród nas, aby nas przed powstrzymać przed pójściem tą drogą. W ciągu względnie krótkiego czasu kilka rodzin przeprowadziło się gdzieś indziej, rozwiązując w ten sposób presję szukania rozwiązania problemu, co robić gdy zgromadzenie staje się zbyt duże, aby zmieścić się w domu.
Ostatnio Pan znów spowodował wzrost grupy świętych pośród, których chodzimy. Obecnie uczestniczy pięć rodzin mieszkających w naszej społeczności w Springfield, California, które ze względu na geograficzną bliskość mogą często się kontaktować z nami, zachęcając nas do względnego zbliżenia się z nimi (pomimo, że odczuwamy tęsknotę do tego, aby to Pan więcej pracował wiążąc ich serca przy Sobie). Dwie inne rodziny właśnie się przeprowadzają w nasze pobliże. Następne dwie uczestniczące w grupie rodziny mieszkają w odległości pół godziny drogi od Springville, a następne dwie mieszkają o godzinę i dwie od nas, lecz od lat uczestniczą w naszych zgromadzeniach. Ostatecznie, jest jeszcze kilka innych rodzin, które odwiedzają cotygodniowe spotkania bardzo często. (Ci, którzy mieszkają znacznie dalej są pozbawieni codziennego “zachęcania jedni drugich” opisanego w Hebr. 3:13, ze względu na geograficzne ograniczenia.)
Jesteśmy w takim miejscu, że nie wszyscy, którzy chcieliby zebrać się z nami mogą uczestniczyć w pojedynczym spotkaniu w prywatnym domu. Gdyby przybyły wszystkie rodziny naraz to zebrałoby się około 90 osób, a gdyby dodać do tego jeszcze tych, którzy nie bywają regularnie to nawet więcej.
Chcemy usłyszeć głos Pana, co do dalszego działania w tej sprawie. Moglibyśmy planować jakieś rozwiązania, lecz prawdopodobieństwo, że nie znajdą one Jego upodobania jest bardzo wielkie. Salomon dwukrotnie mówi, że (Przyp. 14:12 oraz 16:25) “niejedna droga zda się człowiekowi prosta, lecz w końcu prowadzi do śmierci”. Jednak najwyraźniej Pan jest zadowolony, gdy rozważamy Jego sposoby ujawnione w Piśmie i oczekujemy tego, że On prawdopodobnie poprowadzi dalej. Zastanów my się nad niektórymi możliwymi podejściami, które mogą (choć nie muszą) ewentualnie być Jego wolą.
Choć poważnie w to wątpię, aby Pan poprowadził nas ku wyszukaniu większego miejsca, gdzie moglibyśmy przyjmować wszystkich, jest to możliwość, która może wydać się innym właściwa wobec Pana. Jakaś możliwość z pewnością to jest, choć wątpliwa.
Możemy po prostu nic nie robić. Może to pochodzić od Pana: “Stójcie i oglądajcie ratunek Pana” (2 Krn. 20:17). Bardzo prawdopodobne jest, że Pan znajdzie rozwiązanie bez proszenia nas o wprowadzanie jakichkolwiek zmian w tym, co robimy. Może nam też powiedzieć, abyśmy z radością znosili ten tłum. Większość z nas słyszała o zborach w krajach trzeciego świata, które gromadzą wielu członków w ściśle tajnych miejscach. Jak na razie jest kilka rodzin, które chcą otworzyć swoje domy na spotkania, wiedząc, że nie ma możliwości, aby wszyscy mogą się zmieścić. Wydaje mi się, że jest zachęcające to, aby szukać Pana, aby usunął ewentualną niechęć do gościnności.
Jest jeszcze jedna możliwość (jakkolwiek odległa), aby Pan poprowadził nas do ograniczenia ilości członków, którzy przychodzą spotykać się z nami. Możemy zrobić tak, jak w niektórych szkołach robią grupy wsparcia, że stworzymy zamkniętą grupę. Wszyscy inni, których Pan prowadzi do takiego sposobu działania jak nasze, aby poszukali sobie innych wierzących, z którymi mogliby się gromadzić. Jakkolwiek jest to dla mnie wątpliwe rozwiązanie, chcę zostawić otwarte drzwi na to, ku czemu Pan prowadzi.
Opcją, która jest dyskutowana wśród wielu w ruchu domowego kościoła jest możliwość podzielenia dużej grupy na dwie mniejsze. Można to zrobić w oparciu o geograficzne przesłanki lub jakieś inne (ciągnięcie losów, liczby, wiek członków rodzin, wspólne zainteresowania, przekonania, teologię itp.). Osobiście wydaje mi się, że dzielenie grupy ze względu na cokolwiek innego niż względu geograficzne jest tego samego rodzaju
frakcyjnością, którą Paweł zajmował się w pierwszych rozdziała Pierwszego Listu do Koryntian. Zdecydowanie się na społeczność tylko z tym, którzy są podobni do mnie jest milczącym przyzwoleniem na podział w ciele. Jeśli muszę przyznać, że ktoś jest naprawdę członkiem ciała Chrystusa to muszę również przyjąć jego towarzystwo.
Klika z tych rodzin, które razem z nami gromadzą się, a które mieszkają całkiem daleko od większości z nas, wyraziło obawę, że któregoś dnia zostaną poproszeni o oddzielenie się i uformowanie oddzielnej grupy. Ciekawe jest to, że gdyby wszystkie rodziny z poza Springville miały się zbierać razem, oddzielnie od rodzin stąd (wraz z tym, które zdecydowanie sprowadzają się tutaj) to dwie grupy liczyłyby dokładnie taką samą ilość rodzin. Jest to z pewnością ta możliwość, do której Pan może poprowadzić. Niemniej, odczuwam, że taki arbitralny podział trąciłby ludzką manipulacją, a nie byłby wynikiem słuchania prowadzenia Ducha Świętego.
Jednak w Piśmie znajdujemy zasadę, że geograficzny podział jest jedyną prawną podstawą do przyjęcia własnej kościelnej tożsamości. Kościół w Antiochii był jedno z kościołem w Jerozolimie, lecz w pewnym sensie były to odrębne kościoły. Jest tylko jedno Ciało Chrystusa składające się ze wszystkich wierzących, wszystkich czasów na całym świecie, lecz są różne kościoły (liczba mnoga) na różnych geograficznych obszarach (nie oparte na lojalności wobec ludzi, innych praktykach kościelnych, czy unikalnej teologii). O ile musimy to przyznać, że współczesny kościół jest rozczłonkowany, rozwiązaniem jest spojrzenie na kościół z perspektywy Jezusa. Tak więc jest tylko jeden kościół w Springvile, California, a wszyscy chrześcijanie w mieście są częścią kościoła w Springville. Pomimo tego, że wszyscy chrześcijanie z Springville nie są w stanie (i ja myślę, że nie powinni) spotykać się regularnie na jednym miejscu. Jeśli nie możemy się spotykać wszyscy razem na jednym miejscu, ponieważ jest nas zbyt wielu, to jak mamy decydować o tym, kto i gdzie się spotyka?
Innym rozwiązaniem jest zaplanowanie spotkań w różnym czasie i zapraszanie do udziału rodziny wtedy, kiedy im to najbardziej odpowiada. Oczywiście, jest to rozwiązanie brane bezmyślnie przyjmowane w kościołach instytucjonalnych. Można prowadzić ranne i wieczorowe nabożeństwo (zbiera mi się na wymioty, gdy piszę to). Ludzie mogą wybierać, która uczta miłości bardziej im odpowiada, mogą zmieniać swoje uczestnictwo, a czasami nawet brać udział w obu. Być może kilku z braci, którzy w szczególny sposób odczuwają powołanie do nadzorowania zgromadzenie będzie uważało za punkt honoru, aby uczestniczyć w obu grupach.
To ekscytujące czasy, gdy szukamy prowadzenia Pana na drogach, które nie są tradycyjnymi sposobami trwającymi od stuleci. Obyśmy się uniżyli przed Panem, uznając, że my sami nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie najlepszego podejścia do sprawy i że jesteśmy całkowicie zależni od prowadzenia Ducha Świętego, aby podobać się naszemu Oblubieńcowi.